…od początku naszej „cichej wojny” wiedziałam, że to nie ma sensu jednak łudziłam się do ostatniej chwili, do ostatniej chwili w której dostrzegałam jeszcze tą malutką iskierkę nadziei. Jednak w końcu i ona zgasła, a ja powoli opadałam na dno. Pomimo tego ze upadek był powolny to huk i ból jaki spowodował był ogromy. Cierpiałam bo wiedziałam, ze Ciebie już nie ma, że nie przyjdziesz jak zawsze nie podasz mi ręki i nie pomożesz mi się podnieść, a potem delikatnie nie opatrzysz mi ran pocieszając słowami „nie martw się, jestem przy Tobie. Już wszystko będzie dobrze”. Zostałam sama, na dnie bagna, jakim jest życie. Bez perspektyw na zmiany i lepsze jutro. Tak bardzo za Tobą tęsknie jednocześnie nie umiejąc Ci wybaczyć, a bez Ciebie nie umiem żyć. Jednak niektórych rzeczy się nie wybacza… dlatego proszę Cię odejdź, a ja powoli umrę marząc o tym by to wszystko się nigdy nie stało…
|