Wracałam ze szkoły później niż zwykle, bo autobus się spóźnił. Ty wróciłeś pięć minut przede mną. Widziałam przez szybę, jak idziesz powoli w stronę swojego domu. Kiedy wysiadłam miałam ochotę pobiegnąć za Tobą, wykrzyczeć Ci w twarz co mi zrobiłeś, ile przez Ciebie wypłakałam, cierpię na bezsenność i nie widzę sensu życia. Odebrałeś mi zupełnie wszystko. Nie pobiegłam. Nie dam Ci ostatniej rzeczy jaka mi pozostała - godności. Nie dam Ci satysfakcji. Wysiadłam. Zgrabnym, lekkim krokiem szłam drogą do domu, z uśmiechem na twarzy i telefonem przy uchu mówiąc do przyjaciółki ' jasne, kochanie, daję radę'.
|