Wpadłam do jego mieszkania i zobaczyłam umazaną krwią dziewczynę, która z rozwścieczeniem na przemian przemywała alkoholem rany cielesne i psychiczne, pijąc Whiskey jak spragniony chłodną wodę z cytryną. Dookoła niej podłoga i meble umazane były czerwienią. Spojrzałam na stojącego obok mojego ukochanego, zawodowego mordercę i wzrokiem prosiłam o wyjaśnienia. - Koleżanka, po fachu - uśmiechnął się łobuzersko. Odwzajemniłam uśmiech i bez słowa pomogłam poranionej morderczyni. Zdążyłam przywyknąć do rozgrywającej się w moim życiu paranoi, odkąd z nim jestem.
|