Nieuchronnie dążę do katastrofy uśmiechając się przy tym bez fałszywego poczucia winy spuszczając zalotnie wzrok i oblizując zachłannie wargi. Kręcę, kłamię, balansuję na krawędzi, niewzruszona poker face, złamię, zatruję, wyrzucę przez okno bez śladu wyrzutów sumienia.
|