Paliłam fajkę, siedząc na schodach, na których często razem siedzieliśmy. ' Czemu palisz? ' usłyszałam, a zza bloku wyłoniła się Twoja postać. ' Nie powinno Cię to już obchodzić.' Odburknęłam. Usiadłeś obok mnie, tak blisko, że znowu poczułam Twój zapach. Miałam ochotę się rozpłakać, dlatego założyłam kaptur za głowę i udawałam, że mam na Ciebie wyjebane. Zapadła cisza. W końcu powiedziałeś. ' Czego się wstydzisz?' Zakrztusiłam się. ' Co proszę?' Spojrzałam na Ciebie. ' Nie musisz zakładać kaptura, odwracać wzroku i udawać, że jest zajebiście. Chcesz to płacz, krzycz, uderz mnie, cokolwiek, tylko nie udawaj. ' spojrzałam przed siebie. ' Mam płakać, żebyś Ty był zadowolony? Mam Cię uderzyć, żebyś poczuł, jak bardzo mnie zraniłeś, ale się tym nie przejmiesz. Mam wrzeszczeć, że Cię nienawidzę, żeby całe osiedle ogarnęło, że świat mi się zawalił? Nie, dzięki, postoję.' Zdjąłeś mi kaptur, złapałeś za podbródek i mówiąc ' Boże, jak mi Ciebie brakuje..' zacząłeś mnie całować ..
|