`Dlaczego tyle palisz?` zapytał drżącym głosem, z którego dało odczytać się zatroskanie. Spojrzała na niego z obcą jej dotąd obojętnością i spokojem `A co ci do tego? Moje życie, mój syf. Fakt, ze każdy z nich skraca moje pojebane życie o 3 minuty dodaje mi otuchy.` Z desperacją wyrwał jej papierosa z ręki. `Nie moge patrzeć jak się zabijasz, rozumiesz?`. Wybuchła mimowolnym, a zarazem pełnym bezsilności śmiechem ` Więc dlaczego to robisz? Dlaczego mnie do cholery zabijasz? Kurwa, kiedy w końcu zrozumiesz, że jesteś dla mnie wszystkim. Tak, jak roślina potrzebuje słońca by żyć, tak ja potrzebuję Twojego uśmiechu. potrzebuje ciebie, to ty jesteś moim słońcem. Więc nie pierdol mi tu, że fajki szkodzą, bo póki co nie dorastają ci do pięt!`. Nie wytrzymała, łzy zaczęły spływać po jej delikatnym policzku. Przytulił ją. Wszystko wróciło, wszystkie wspomnienia i wspólne chwile stanęły jej przed oczami. Wyrwała się i biegła przed siebie z nadzieją, że ból i cierpienie jej nie dogonią..
|