Widziałam go. Był wczoraj na hali. Usiadł z kumplami i gdy zauważył mnie uśmiechnął się. Bałam się na niego spojrzeć, bałam się, że znów to z czym męczyłam się przez dwa miesiące wróci. Jednak musiałam go zobaczyć. Zerknęłam na niego kątem oka i nie zdążyłam odwrócić wzroku. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą, przez dobre parę sekund patrzeliśmy się na siebie, jednak szybko odwróciłam wzrok na przyjaciółkę. Serce zabiło mi mocniej, oczy zaszkliły się. Nie potrafiłam się skupić na meczu, nie wiedziałam kto gra, ile jest. Myślałam o nim, powtarzałam sobie w myślach "skup się na tym cholernym meczu, nie daj nic po sobie poznać". Spoglądał na mnie co chwile, jednak nie odezwał się ani słowem, nie powiedział nawet tego zwykłego głupiego "cześć". Sięgnęłam po torebkę i płaszcz i wstałam kierując się za przyjaciółką do drzwi. Spojrzałam na niego, on na mnie. Patrzeliśmy na siebie aż do chwili kiedy zniknęłam w drzwiach. Zależy mu? Przecież zerkał, uśmiechnął się. Nic nie rozumiem..
|