Miło byłoby marznąć na deszczu z Nim.
Stać bez parasola.
Przemoknięte ubrania.
Włosy, przylepiające się do twarzy.
Stać tam i marznąć.
Marznąć i stać.
Ona ukryłaby twarz w jego szyi, a on opatuliłby ją ramionami,
przytulając mocniej do siebie.
Położyłby swój podbródek na jej głowie i szeptał,
że nie musi się już niczego bać.
|