Przyzwyczajam się już do rozkładania i zbierania się z kawałków w całość, minuta po sekundzie. Do przekładania wszystkiego na nowo, kłócenia się z samą sobą i wszystkim wokół, wyrywania kartek z życiorysu i mozolnego przyszywania ich z powrotem wraz z wyrzutami sumienia. A tych ostatnich w głowie pełno, pytań zaadresowanych do nikogo i do Ciebie też, anomalii uczuć i chęci zbawienia świata po swojemu. Kiedyś wyjdę z siebie i stanę obok.
|