|
Z każdym dniem wiem, że coraz więcej nas łączy, lecz każdy spełniony sen, kiedyś musi się skończyć.
|
|
|
Nie myślę o raju, miłości nie ma dziś,
nie oczekuję czarów, po prostu daj mi żyć.
|
|
|
Życie to nie czas by umrzeć
Nigdy to nie zrozumiem tych co sobie ścielą trumnę
Życie to nie czas by ginąć
Jednych leczy wiara, drugich canabinol.
|
|
|
Nasze bogactwo, to nie kieszeń co pęka,
raczej własna tożsamość, ślady pracy na rękach.
|
|
|
Powieszeni na szelce, sto metrów nad przepaścią,
czy to koniec, początek? Proszę przerwij to bagno.
|
|
|
Z góry na dół, jak z jedenastego piętra,
Ty znasz to uczucie, pękniętego serca.
|
|
|
Ile wersów musisz znać by raz spojrzeć na siebie?
Ile grzechów kusi nas by świat spełnił marzenie?
Ile szczęścia może dać jedna chmura na niebie?
|
|
|
Miłość, marzenia, uczucia i myśli,
jeszcze raz uwierz w siebie i uwolnij ten instynkt.
By żyć, by być i istnieć dla szczęścia,
teraz Ty i my czyli ludzie po przejściach.
|
|
|
Siedział samotnie w wagonie, rysując na szybie serce.
Myśląc o niej, że nie zobaczy jej więcej.
|
|
|
Ona nie chciała wstać wiedząc, że nie ma go przy niej.
Odjechał, nic nie mówiąc, nie całując jej w policzek.
Ona sama, w swoich czterech, ścianach w ciszy głuchej.
Myśląc o tym jak jej mówił, że ją kocha czule.
|
|
|
Są zmęczeni, zagubieni, nieprzytomni
w miłości, która teraz tak boli...
W jednym uczuciu, podzielonym na dwie drogi.
Ona mówi kocham słysząc gorzkie zapomnij...
Gdzieś odchodzi ten najbliższy.
Razem układali to co teraz muszą zniszczyć.
|
|
|
Jednak on cierpiał, nigdy nie chciał wyjeżdżać.
A jednak Bóg tego chciał, akurat nie rozdawał szczęścia.
W końcu powiedział, musisz mnie zrozumieć,
wyjeżdżam jutro rano i nie wiem kiedy wrócę.
Przed nimi jedna noc, ostatnich kilka godzin.
Kiedy odchodzi ten ktoś, czujesz, że miłość zawodzi.
A jednak robisz wszystko, żeby być najdłużej przy nim.
Odłożyć pożegnanie z nadzieją, że zostanie...
|
|
|
|