|
nieswiadomosc.moblo.pl
szłam chodnikiem rozcierałam pokryte gęsią skórką ramiona. ulicę zalewało pomarańczowe coraz jaśniejsze światło latarni. nie zapadł jeszcze zmrok zmierzchało. księż
|
|
|
szłam chodnikiem, rozcierałam pokryte gęsią skórką ramiona. ulicę zalewało pomarańczowe, coraz jaśniejsze światło latarni. nie zapadł jeszcze zmrok, zmierzchało. księżyc w pełni, towarzyszył mi podczas tej długiej drogi do domu. obojętnie mijałam przechodnich, całkowicie pogrążona w swoich myślach. gdy byłam już mniej niż kilometr od domu, ulica jakby opustoszała, ludzie zniknęli, samochody również. teraz jeszcze wyraźniej słyszałam w głowie Jego słowa ' Nigdy mi na Tobie nie zależało ! Byłaś tylko zabawką, idiotko ! ". Łzy wypłynęły na policzki. zrozumiałam, że nie ma sensu zaczynać od nowa ./ nieswiadomosc
|
|
|
obudziłam się pełna energii, poranne słońce aż zapraszało na spacer. zwlekłam się z łóżka, jednocześnie wiążąc włosy i ubierając kapcie. przeglądnęłam się w łazienkowym lustrze, ubrałam spodenki i ziewając zeszłam na dół. wpadłam wprost na mamę. - Wszystkiego najlepszego, Kochanie ! - powiedziała i mnie uścisnęła. nie kapowałam o co chodzi. a, tak, faktycznie... przecież dziś moje urodziny. chyba jeszcze się dobrze nie obudziłam. - Dziękuję. - odpowiedziałam całując ją w policzek. - Ktoś coś dla Ciebie zostawił. W kuchni. - dodała po czym wyszła do ogrodu tylnymi drzwiami. weszłam do kuchni, rozglądając się. na stole stał wielki flakon, a w nim bukiet róż. czerwonych, ogromnych róż. pachniały zniewalająco. było ich na pewno ponad dwadzieścia. odnalazłam liścik. " Sto lat i spełnienia marzeń, Skarbie. będę po Ciebie o dwudziestej, odświętujemy. Kocham Cię." zrobiła mi się ciepło w sercu. i jak tu Go nie kochać ? / nieswiadomosc
|
|
|
serce nigdy nie zapomni. i żebyś przyszedł tu na kolanach, ze łzami w oczach, błaganiami i bukietem kwiatów, powiem jedynie 'wypierdalaj'. / nieswiadomosc
|
|
|
stałam nad kuchennym blatem, z zamiarem zrobienia sobie kanapek. jedną ręką otworzyłam lodówkę, wyjmując z niej ser i pomidora. wszystko jakby w zwolnionym tempie. wzięłam chleb z półki. otworzyłam szafkę i wyjęłam nóż do krojenia pieczywa. podniosłam duże ostrze przed twarz i jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w lśniącą srebrzyście powierzchnię. tylko jeden, być może kilka ruchów tego narzędzia, i byłabym znów przy Nim. znowu wróciłabym do swojego dawnego 'ja'. pamiętam jak razem robiliśmy kanapki, właśnie tu, na tym blacie, w mojej kuchni. rzucaliśmy wtedy w siebie kawałkami sera, albo smarowaliśmy się ketchupem. często też 'kłóciliśmy się', o to, kto robi lepsze kanapki. uwielbiałam te niby-sprzeczki, po których zawsze następował słodki rozejm. z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. nie odebrałam. wróciłam do robienia kolacji, bez żadnych emocji krojąc chleb, myślami będąc już w zupełnie innym miejscu. / nieswiadomosc
|
|
|
pamiętam jak kupiłam swój pierwszy profesjonalny aparat i razem to świętowaliśmy. "Będziesz kiedyś najbardziej pożądanym fotografem na świecie" - mówił. kiedy nie robiłam poważnych zdjęć, pstrykałam mu różne fotki. zamyślony, uśmiechnięty, z wystawionym językiem, z ustami złożonymi w dziubek. na każdym inaczej, na każdym jak wariat. mój wariat. często też robiliśmy sobie zdjęcia razem, z głupimi minami, w pocałunku. szczęśliwi, zakochani, uśmiechnięci. teraz siedzę pod kocem, w rękach dzierżąc odbitki tych zdjęć i wspominam. patrząc na każde, budzi się we mnie miliony myśli, uśmiech mieszany ze łzami. tylko te zdjęcia, dowodziły, że potrafię być szczęśliwa. że potrafiłam być szczęśliwa. / nieswiadomosc
|
|
|
jeżeli teoria o drugiej połówce jest prawdziwa, to ja właśnie ją znalazłam. a więc cieszyłam się każdym dniem, każda godziną i minutą. każdym dotykiem, spojrzeniem i pocałunkiem. ale mimo odwlekania, nadszedł ten dzień. dzień wyjazdu. o tym, że dziś nasz ostatni dzień, powiedziałam Mu właśnie tego dnia, w ostatniej chwili, tuż po zachodzie słońca. patrzył na mnie, jakby pierwszy raz widział mnie na oczy. nie chciał uwierzyć. błagał, prosił, krzyczał, że muszę zostać, że beze mnie nie przeżyje, że mnie kocha. Jezu, powiedział, że mnie kocha. odpowiedziałam szybko tym samym. ale w końcu musieliśmy się pożegnać. łzy, ostatnie namiętne pocałunki, najmocniejsze objęcia i czułe słowa. było nam tak mało siebie. ale w końcu wróciłam do domu. zapłakana i ze złamanym sercem. nazajutrz wróciłam do Polski, zostawiając nas oboje z niespełnioną miłością, wspomnieniami, żalem i tysiącem pytań. do następnych wakacji zbierałam malutkie kawałeczki swojego serca do kupy./nieswiadomosc
|
|
|
ciekawe ile tu stał, czekając aż "księżniczka" się obudzi. Boże, mam nadzieję że nie robiłam nic głupiego, chociaż wiem, że nie wyglądałam zachęcająco, rozgrzana i świecąca olejkiem. podniosłam się, gestem kazałam mu usiąść. zaczął coś mówić w swoim języku, ale widząc moją minę, przeszedł na angielski. mówił całkiem nieźle, rozumiałam prawie wszystko. jak żałowałam, że nie przykładałam się do tego przedmiotu w szkole. rozmawialiśmy jako tako, On płynnie, ja nieskładnymi zdaniami. był cudowny. ciągle łączy nasze spojrzenia. nigdy nie widziałam tak cudownie zielonych oczu. w ogóle nie znałam nikogo takiego. wakacje zaczęły być jeszcze lepsze, niż w snach. spędziliśmy razem cały dzień. jeden. drugi. trzeci. następny, następny, następny. cholera, zakochałam się. w obcokrajowcu. przecież za kilka dni miałam wracać do domu, co ja sobie wyobrażałam ? odsuwałam jednak wszelkie pognębiające myśli, spędzając z Nim każda, każdziutką chwilę. cz.2
|
|
|
zawsze marzyłam o spędzeniu wakacji w jakimś ciepłym kraju. już nie mogłam doczekać się wyjścia na plażę. kiedy wreszcie zmęczona po podróży zasnęłam, noc minęła w oka mgnieniu. obudziłam się wypoczęta i pełna energii. nic nie leżało mi na duszy, byłam wolna i szczęśliwa. złapałam torbę i w stroju, na którym miałam zwiewną sukienkę, poszłam na plażę. opalałam się chyba z godzinę, może dłużej, potem pierwszy raz weszłam do oceanu. było setki razy lepiej niż moich marzeniach. żyć nie umierać. kiedy suszyłam się na gorącym piasku, dostrzegłam przechodzącą obok grupkę chłopaków. chyba tutejsi. nie wiedziałam w ogóle, jakim językiem się tu posługiwano. uśmiechnęłam się do nich, a raczej do jednego z nich, wysokiego bruneta o oliwkowej cerze. istne ciacho z okładki. kiedy odeszli, przymknęłam oczy i oddałam się marzeniom o nieznanym cudzoziemcu. kiedy słońce dawało mi się już we znaki, postanowiłam popływać. uchyliłam powieki i zobaczyłam Go. stał nade mną i uśmiechał się czarująco. cz1
|
|
|
robił to co zwykle, tak samo się uśmiechał, tak samo żartował i mówił. pocałunki były te same, może mniej namiętne niż kiedyś, ale wciąż czułe. identycznie trzymał jej dłoń, przytulał i szeptał do ucha. tym samym głosem mówił 'Kocham Cię'. zachowywał się jak zawsze. był dobrym aktorem. tak dobrym, że nawet nie zauważyła kiedy Jego uczucie do niej wygasło, a zapłonęło do innej. / nieswiadomosc
|
|
|
- Dobranoc - NIE BĘDZIESZ MI KURWA MÓWIŁ CO JEST DOBRE, A CO ZŁE.
|
|
|
|