|
niefartowny.moblo.pl
skarbie nie.
|
|
|
Ona?Moje szczęście oddalone o 7082km czyli 91h-moje oczko w głowie, moja siostra, ktoś kto trzyma mnie przy życiu, gdy nie potrafię już rozmawiać z innymi. Zadaje trudnie pytania nie zawsze oczekując odpowiedzi. Pragnie mojego szczęścia, a ja pragnę ujrzeć w końcu jej cudowny uśmiech naprawdę, a nie tylko na zdjęciu, które mam zawsze przy sobie. Znów wspomniała mi o swoim maluszku, o nowej istocie, która rośnie w jej brzuchu - wiem, że to będzie moja księżniczka lub mój mały wojownik. Tylko czy kiedykolwiek je zobacze naprawdę?Czy kiedykolwiek je przytulę, dam prezent i będę cieszył się z jego uśmiechu patrząc jak dorasta i zmienia się?Będę mógł nazwać się jego wujkiem i dać mu wszystko dla jednego uśmiechu?A co jeżeli Ona powie, że nie chce mnie znać, że nie chce by jej dziecko znało tak toksyczne osoby jak ja?Co jeżeli kiedyś całkiem o mnie zapomni i zostawi mnie tutaj, daleko samego?Można żyć bez części serca?Bez części organu, który powoduje, że człowiek funkcjonuje? / niefartowny
|
|
|
Tato, pamiętasz jeszcze jak zawsze razem z Kubą i chłopakami oglądaliśmy mecze? W pełni oddając się emocją z nimi związanymi? Gdy piwo lało się litrami, a chipsów wciąż brakowało na ławie? Pamiętasz jak Mama zawsze wychodziła do Cioci Kasi z Małą nie mogąc już słuchać krzyków z salonu? Aktualnie trwa Mundial. Ty jesteś tam, ja jestem tutaj - Kuba w szpitalu, Seby nie ma, a chłopaki w rozjazdach. Mecz leci w tv, biorę łyk zimnego piwa i znów wracam myślami do tamtych dni... / niefartowny
|
|
|
Siadam na balkonie, na którym zawsze siadałem z nim. Stawiam dwa piwa obok siebie by po chwili ocknąć się, że jestem tutaj sam i on zaraz nie wyleci przez drzwi hamując na barierce. Drżącymi dłońmi odpalam papierosa, a na dresach widzę pojawiające się krople stworzone przez łzy spływające po policzkach. - Dawid, kurwa ogarnij się. - mówię jakby do kogoś, a jednak do siebie. Kilka metrów niżej słuchać śmiechy ludzi i bawiące się w berka dzieci. Odwracam się znów za siebie by spojrzeć czy znów skręca na stole papierosy, bo wciąż go tutaj nie ma... / niefartowny
|
|
|
[1] Jaka Ona była? Ona była idealna, w każdym calu, każdy milimetr jej ciała był idealny. Dopełniała moje niedoskonałości będąc dla mnie jakby drugą częścią pomarańczy, które tak bardzo lubiła. Podobało mi się to gdy stawała na palcach mimo wysokich obcasów by dosięgnąć moich ust. Nie była niska.. miała metr sześćdziesiąt osiem. Uwielbiałem jej długie, brązowe włosy, które często opadały jej na zawsze roześmiane, zielone oczy - czasem niebieskie - zawsze nosiła soczewki sama zatracając się w myślach jaki kolor oczu chciałaby mieć. Nie oczekiwała ode mnie niczego, a miłości. A ja? Ja nie potrafiłem docenić tego jaki skarb mam w swoich ramionach. Kiedy odeszła moje serce pękło na milion kawałeczków.
|
|
|
[2] Podawała mi dłoń i biła mocno w twarz gdy upadałem i nie chciałem już się podnosić. Zwalała mnie z łóżka często oblewając mnie lodowatą wodą. Nie podawała mi piwa na kaca ani nie gotowała gorącego rosołu - jednak przytulała mnie zawsze mimo, że w jej oczach był płomień złości. Ocierała krew z mojego ciała i robiła opatrunki. Spędzała dni przy moim szpitalnym łóżku. Często milczała, a po jej policzkach płynęły łzy - nie pozwalała ich ocierać. Wyglądała pięknie nawet w rozmazanym makijażu. Nigdy nie chciała przyjmować ode mnie prezentów, bo wiedziała doskonale, że każdy upominek czy wyjazd był wynagrodzeniem moich złych czynów, których nigdy tak naprawdę nie żałowałem.
Mógłbym o niej opowiadać godzinami, a żadne słowa i tak nie udowodnią tego, że była dla mnie wszystkim, a w tych najgorszych momentach tlenem. / niefartowny
|
|
|
Nigdy nie bałem się śmierci - wręcz przeciwnie. Czasem nawet na nią czekałem. Wpatrując się w rozchmurzę niebo próbowałem coś dostrzec tam u góry. Jak byłem Mały wydawało mi się, że dotknę chmur gdy podrosnę, a wtedy złapię jedną z nich.. i podciągnę się by wdrapać się na górę. Często próbowałem nawet doskoczyć mając nadzieję, że ktoś wyciągnie do mnie rękę i weźmie do siebie. Nie żyłem nigdy bajkami, fikcją, a tak naprawdę marzeniami, które nigdy się nie spełniły. Często młodszy brat Taty zabierał mnie na plac zabaw dwa osiedla dalej, a ja zamiast bawić się przysłuchiwałem się słowom, które płynęły z jego ust gdy opowiadał o kolejnej "akcji osiedlowej" - wtedy jeszcze nie rozumiałem co to znaczy dać komuś w mordę dopóki nie zwróciłem się tak do nauczycielki w przedszkolu. Dziś? Dziś wracam do tego z uśmiechem na ustach wiedząc, że jednak kiedyś spotkam się z nimi - gdzieś tam daleko w niebie kiedy moje dni na ziemi się skończą. / niefartowny
|
|
|
Mamo nie płacz więcej, proszę. Nie chce widzieć już spływających łez po Twoich policzkach, gdy nie będę mógł ich otrzeć. Proszę, nie pytaj mnie kiedy Was odwiedzę i wrócę do Polski, bo moje serce pęka na milion małych kawałeczków, gdy nie potrafię Ci odpowiedzieć. Opowiadaj Małej bajki na dobranoc i poprawiaj Młodemu poduszkę, gdy odwiedzisz go kolejny raz w szpitalu. Zapal za mnie znicz na grobach chłopaków i zmieć płatki róż, które spadną na płytę. Uściśnij Tacie dłoń i nie pozwól mu zacząć znów palić papierosów, które w końcu skończą jego zdrowie. Ucałuj i przytul ode mnie babcie i dziadków. Bardzo Was kocham i tęsknie. / niefartowny
|
|
|
|