|
bez ciebie uczę się żyć na nowo, ale wytrwale pomagają mi w tym przyjaciele.
|
|
|
jedyne co nie pozwala nam do siebie wrócić, to ta cholerna duma. przecież oboje doskonale wiemy, że nie potrafimy bez siebie żyć.
|
|
|
mimo wszystko, już zawsze będę Twoja, możesz do mnie wracać kiedy tylko zechcesz. moje serce należy do Ciebie.
|
|
|
i nawet sobie nie wyobrażasz, jak wiele dla mnie znaczysz, brak mi słów, by Ci to powiedzieć.
|
|
|
siódme spotkanie z dawną przyjaciółką. wzięła ją do ręki, była ostra jak zawsze. usiadła na płytkach, opierając się o ścianę. przez chwilę myślała o tym, co doprowadziła ją do tego. spojrzała na dłonie, była spokojna, nie bała się, już nie było nic, co mogłaby stracić. delikatnie dotknęła żyletką skóry, uśmiechnęła się, czuła się jak psychopatka, wiedziała, że to co robi jest chore, w końcu jak można być szczęśliwym z powodu odbierania sobie życia, dla niej była to euforia, tak jakby małe dziecko dostało wymarzoną zabawkę. w końcu przecięła skórę na tyle mocno by zobaczyć jak z żyły wylewa się krew, powtórzyła to jeszcze kilka razy, położyła się spokojnie na podłodze i czekała na tą wymarzoną śmierć, tak bardzo chciała by ją zabrała. wiedziała, że tu nie ma już nic. w końcu zamknęła oczy i pogrążyła się w wiecznym śnie.
|
|
|
leżała niespokojnie na łóżku, głowę przeszywał przeraźliwy ból, tętno było przyspieszone, czoło zdecydowanie za gorące, a z oczu płynęło zbyt wiele łez. chciała by ją teraz zobaczył, by wyrzuty sumienia nie dały mu żyć, przez to do jakiego stanu ją doprowadził. kochała go, nadał nie mogła uwierzyć, że tak po prostu ją zostawił. mówił, że ją kocha, że nie pozwoli na to by ktokolwiek ją skrzywdził, tymczasem sam to zrobił, jak jeszcze nikt. mimo to, jej serce nadal wygrywało ich melodię, a w głowie nadal widziała, to jak byli szczęśliwi.. to miało trwać wiecznie. cóż, każdy ma inną definicję wieczności.
|
|
|
i mimo wszystko, wierzę, że nadejdą te lepsze dni, w których ty będziesz mi obojętny, a moje myśli będą wolne od twojej osoby.
|
|
|
byłeś bliski, jak nigdy nikt, jesteś obcy jak nikt inny.
|
|
|
nie pamiętam już, jak mam czytać z twoich oczu.
|
|
|
usta kłamały, oczy mówiły prawdę.
|
|
|
nasza przeszłość, niszczy moją teraźniejszość.
|
|
|
6.00, kolejny szary dzień, zapowiadający się nadzwyczajnie nudno.. zresztą, jak zawsze. wyszła do szkoły, szła spokojnie, ze słuchawkami w uszach, będąc we własnym świecie, gdzie jej myśli były wolne, patrzyła na mijanych ludzi chłodnym spojrzeniem. natrafiła na 'ich piosenkę' , tak pięknie mówił, gdy jej razem słuchali, tak cudownie całował, przytulał tak, że zapominała o wszystkim co złe. była przed szkołą, był tam, wiedziała, że jak zawsze musi przejść obojętnie. stała się taka jak on.. bez uczuć. na dnie serca ukryła miłość do niego, nigdy do niej nie wracała, wiedziała, że nie może. życie toczyło się dalej, tylko muzyka ją ratowała.
|
|
|
|