 |
zabierz mi dom, żebym nie miał nigdy dokąd wrócić.
Zabierz znajomych, spoko, spoko przecież i tak nienawidze ludzi.
Weź momenty z mego życia, które chciałeś przeżyć.
Weź moje problemy, by sie z nimi zmierzyć.
Zabierz mi ręce choć nie z tych co czynią dobro
i nie jestem pewien czy ją mam, lecz jeśli tak to zabierz wolność.
Zabierz nałogi i przyzwyczajenia.
Zabierz odbicie lustrzane i obszar cienia
Zabierz mój głos,
Zabierz mój oddech,
Zabierz słuch bym kurwa nie usłyszał nigdy już, że będzie dobrze, że będzie dobrze boy.
Reszte rzeczy pewnie weźmiesz instynktownie, zabierzesz wszystko to prawda.
Znam ludzką zawiść, wiem, wiem że jesteś w stanie kurwa mi to zabrać.
|
|
 |
Zabierz mi wszystko co mam.
Zabierz mi uśmiech gdy sie cieszę.
Zabierz mi drogi, choć nie sądze żebyś którąś przeszedł.
Zabierz mi cele, choć nie sądze żebyś do nich doszedł.
Prosze zabierz mi pieniądze, zabierz te jebane grosze.
Zabierz mi miłość, bo nienawiść masz własną.
Zabierz mi oczy, które na to wszystko patrzą.
Zabierz mi talent, zabierz najlepsze rzeczy, które w sobie uzbierałem.
Tylko nie pytaj mnie o Boga bo go nie mam od dawna,
więc nie możesz mi go zabrać, ale zabierz wartości w które wierze.
Zabierz jak pierdolone zwierze, wiem, wiem że wszystko mi zabierzesz.
|
|
 |
Więc chodźmy do portu i skoczmy na fale
Lub chodźmy na tory i skoczmy pod pociąg
I włączmy kamerę i wszystko nagrane
Co chcieli zobaczyć ukaże się oczom ich
Na sygnale tam jedzie karetka
Kaseta VHS nich będzie dowodem
Jak mielą nas koła
I znajdą nas w częściach
Lub nasze ciała już poszły pod wodę
I nie wiem co wybrać, jak się przypodobać
Bo przecież ocenią to gusta tysięcy
Nie starczą nazwiska na tych nekrologach
Bo zwykła czcionka nie odda esencji
Bądźmy na sekcji ostatni raz razem
Nim wkleją w akta ostatnie ze zdjęć,
A taśma niech pójdzie masowym przekazem
Gdy widzieli życie, niech zobaczą śmierć
Bo tego by chcieli i tego mi życzą
A ty mi pomożesz, bo po to cię mam
I nie będą pierdolić, że to przez miłość
Bo tak to by było, gdy zginąłbym sam
I kiedy tak myślę, że zrobię to serio
Bo czasem już nie mam ochoty by żyć
I z wyjątkiem tego, że to ty jesteś ze mną
Naprawdę nie mam już nic
|
|
 |
Chodźmy się kochać bez zabezpieczeń
I potem wyskrobiesz to dziecko łyżeczką
I w życiu nie miejmy już żadnych wyrzeczeń
I zróbmy tatuaż, że kochamy piekło
I kupmy w aptece ten antydepresant
I przedawkujemy go grubo po stokroć
I porobisz nożem mi sznyty na plecach
Bo tym co ci powiem, cię zranię w chuj mocno
Dziś po raz ostatni pójdziemy deptakiem na sam jego koniec
I po co nam czas, potłuczmy zegarki
I spalmy pieniądze, bo po co nam one?
Zrobimy na spółkę tę wódkę na ławce
I zwinę bibułkę i będziemy głodni
Weź kokaina jest jeszcze w samarce
I zwymiotujemy tym wszystkim na chodnik
I będziemy wolni, bo po co kodeksy
I nikt nie zabroni nam żyć jak teraz
Bo to ma dwie strony
I w tej drugiej wersji
Nikt nie ma prawa zakazać umierać
I kiedy tak myślę, że zrobię to serio
Bo czasem już nie mam ochoty by żyć
I z wyjątkiem tego, że to ty jesteś ze mną
Naprawdę nie mam już nic
|
|
 |
Co będzie dziś? Nie wiem, nie wiem.
To może jeden z Twoich najlepszych dni,
albo najgorszych i możesz stracić wszystko lub nic.
Wiec po prostu nie wiem co będzie dziś.
Co będzie dziś? Nie wiem, nie wiem.
To może jeden z Twoich najlepszych dni,
albo najgorszych i możesz stracić wszystko lub nic
wiec po prostu nie wiem co będzie dziś.
|
|
 |
Drugi z nich mówił ja się jeszcze zastanowię ziomek,
Daj mi miesiąc czasu, najwyżej oddzwonię
Miesiąc później telefon trzeciego milczy,
To znaczy ze ma jechać sam. Pomyślał parę chwil czy
Zadzwonić do matki, że to pierwsza i ostatnia misja,
Mamo nie martw się, przecież rzucę Afganistan
|
|
 |
Poszedł do wojska, żeby żołnierzem zostać,
Służyć ojczyźnie i wypełniać w dobrej wierze rozkaz
Stronił od kobiet i liczył na awanse
Drugi do tej służby podchodził z dystansem
Mówił kiedyś tak myślałem, ale dostałem tą szanse
Na pytanie czy chce być sam wcisnąłem szansę
Znalazłem kobietę życia pół roku temu w klubie,
A za pół roku będziesz się bawił na moim ślubie
|
|
 |
Dopij kawę, krew przetoczy kofeinę
Choć i bez tego serce bije szybko jak werbel
Zapal papierosa i puść całe życie z dymem
Zabij wszystkie myśli, a potem załóż na szyję pętlę
Weź ostatni haust, by poczuć, że jeszcze żyjesz
Wszystko w garści trzymają twoje zimne ręce
W powietrzu dookoła czuć jeszcze nikotynę
Pamiętaj - zrobisz to raz i nigdy więcej
Nie napisałeś listu, by pożegnać rodzinę
Nie zostawiłeś nawet kilku słów im w podzięce
Sens ci się skończył razem z wczorajszym winem
Lepiej żeby tamto wino wczoraj skończyło się z sensem
Zaciskasz sznur po tym jak włożyłeś go na szyję
Strach, śmierć, rozpacz dzisiaj tworzą tercet
Jestem obok, ale odwróciłem się już tyłem
Będę stał tu wciąż, gdy przestanie bić ci serce
|
|
 |
Zczaj to bejbe, jak chcę cię zranić
wiesz, się zabawić
przeżuć, przełknąć, strawić,
porzucić, zostawić.
Na chuj to nabić
zwierzęca miłość
złość, nienawiść, tak to zawszę się kończyło
Co to za miłość?
bez namiętności
Wchodzę w Ciebie tak jak bym tu przyszedł w gości
Nie masz już dość ich? (nie?)
Nie chcesz uciekać? (nie?)
Pieprzony zwierzak, co udawać chce człowieka
Ciągle narzekam,
ciągle mi mało
To ze mną czeka Ciebie, więc uciekaj śmiało
Tą doskonałość znajdziesz w kimś innym
To co się stało na bary biorę, tak jestem winny
Z sumieniem czystym
Chcesz możesz odejść, pije twe zdrowie
Proszę bardzo, krzyż na drogę
A gdy przypomnieć o mnie by Ci się zdarzyło
Wszystko mi na głos wykrzycz
Jebać miłość
|
|
 |
być może smucę, zbytnio narzekam
Weź swoją sukę trzymaj odemnie z daleka
|
|
 |
"Boże wybacz mi, wyszeptał kiedy sięgał po dziewiątkę
Honorowa salwa, na wylot na wieki zamykają się powieki"
|
|
 |
Gdybym był magiem i mógł spełnić Twoje 3 życzenia
To jaka była by Twa prośba?
|
|
|
|