 |
fuckit.moblo.pl
rozbieraj mnie powoli ze wstydu uprzedzeń doświadczeń do samej miłości. aż Bóg wstrzyma oddech.
|
|
 |
rozbieraj mnie powoli, ze wstydu, uprzedzeń, doświadczeń, do samej miłości. aż Bóg wstrzyma oddech.
|
|
 |
Stoje pod prysznicem, myśle o Tobie.
Ściśnięte pięści, zaciśnięte powieki, z których coś leci, ale sama nie wiem czy to łzy czy woda. Zimny, wręcz lodowaty strumnień wody oblewa moje ciało.
Zsuwam się po ścianie. Opadam w kałużę wody i leżę.. Przed oczami mam wszystkie obrazy ostatniego roku. Twoje miny, ruchy, Twój głos.
Podnoszę się. Wycieram. Ubieram w piżamę. Kładę się do łóżka, znów zaciskam mokre powieki, tym razem od łez. Łez, które próbują zmyć ze mnie Twój obraz...
|
|
 |
Bóg zbłądził. Twoja uroda to sprawiła. Chciałam poskarżyć się na Ciebie Bogu, ale i On jest w tobie zakochany.
|
|
 |
ah, nie ma co się nad tym rozwodzić. mogłabym powiedzieć, że jesteś jak wymarzony książę z dzieciństwa, że jesteś moją szóstką w toto lotka, że trafiłeś mi się jak ślepej kurze ziarno, że traktujesz mnie jakbym była jedyną kobietą na świecie. Ale chyba lepiej jak powiem po prostu - 'jesteś w porządku'
|
|
 |
nie piszę do Ciebie mailem. to za łatwe, nacisnąć i skasować.
przypadkowo zmazać albo włożyć między inne pliki.
wysyłam ręcznie napisany list. z każdym drgnieniem liter, sejsmiczny zapach moich uczuć.
wyjmiesz z koperty kartkę poplamioną wzruszeniem i nieudolnością (tusz zostawia ślady).
papier będzie cicho szeleścił jak rozkładane prześcieradło. łamał się w zagięciach i prostował
wygładzony twoją cierpliwą i mocną ręką. biały, połyskujący w odcieniu skóry, gdy kochamy się po ciemku.
możesz czytać go miłosnym brajlem , zamykając oczy i przesuwając palcem po dotykanych przeze mnie
zagięciach.
|
|
 |
i znów mama i tata pytają czy mam chłopaka, a ja tylko cicho odpowiadam 'nie', bo nie mam siły mówić im, że mogłabym ich mieć na pęczki, ale tylko ten jeden, którego chcę najbardziej na całym świecie, nawet mnie nie zauważa [/ihope]
|
|
 |
Postanowiłam żyć wzniośle i prawie mi się udało. Bohaterem swego melodramatu uczyniłam Ciebie, przydając Twojej osobie wiele wyimaginowanych zalet. I egzaltowałam się tak głębią Twojej miłości, dopóki nie przyszło mi do głowy by zmierzyć prawdziwą temperaturę Twoich uczuć i sprawdzić czy dotrzymujesz mi kroku w tak namiętnym biegu.
|
|
 |
Możliwe, że gdy leżała sama w zaciszu pokoju czuła głęboką ulgę, bo nie musiała dalej dźwigać ciężaru własnych snów ani utrzymywać przy życiu postaci, jaką wymyśliła by móc odgrywać swą rolę. Nie były już potrzebne kuglarskie sztuczki, stosowane przez lata, by ukryć niedostatki kochanka, który nigdy nie stanął na wysokości jej oczekiwań. Miała jednak głęboko zakorzeniony nawyk teatralizacji życia i tak jak wcześniej kreowała się na romantyczną heroinę, tak teraz w okresie dochodzenia do siebie po porzuceniu, stworzyła legendę własnej rozpaczy.
|
|
 |
Wypowiadając szeptem Jego imię, chciała go prosić, by jej wybaczył tamto porzucenie. W ciągu kilku minut ujrzała z całą jasnością mechanizm pułapki w jakiej tkwiła przez te dwa lata urojeń. Zrozumiała, że to On był prawdziwym bohaterem jej życia i chciała wierzyć, że On cały czas jej pragnął i czekał z miłością wytrwałą i namiętną jak kiedyś.
|
|
 |
Wzruszona postąpiła kilka kroków do przodu patrząc na samą siebie, jakby była widzem i równocześnie aktorką odgrywającą w teatrze najbardziej dramatyczną scenę w długim przedstawieniu, jakim było jej życie.
|
|
 |
Gdyby matura była z łaciny, to każdy Polak by ją zdał :D
|
|
 |
Nie wiem czy pamiętasz, jak w na każdej ławce ryłam kluczami nasze inicjały w sercu, albo pisałam kredą po murach o tym jak bardzo Cię kocham? Pytałeś się po co to robię. Właściwie nie wiem... Chciałam chyba ogłosić to całemu światu, jaka jestem szczęśliwa. Dziś z naszej "WM" zostały tylko te nic nie znaczące literki, które ja widzę wszędzie.
|
|
|
|