Możliwe, że gdy leżała sama w zaciszu pokoju czuła głęboką ulgę, bo nie musiała dalej dźwigać ciężaru własnych snów ani utrzymywać przy życiu postaci, jaką wymyśliła by móc odgrywać swą rolę. Nie były już potrzebne kuglarskie sztuczki, stosowane przez lata, by ukryć niedostatki kochanka, który nigdy nie stanął na wysokości jej oczekiwań. Miała jednak głęboko zakorzeniony nawyk teatralizacji życia i tak jak wcześniej kreowała się na romantyczną heroinę, tak teraz w okresie dochodzenia do siebie po porzuceniu, stworzyła legendę własnej rozpaczy.
|