 |
escapefromreality.moblo.pl
Często doceniamy ludzi po ich stracie niekoniecznie śmierci ale po rozstaniu się z nimi dochodzimy do wniosku że byli wartościowi że gdybyśmy mieli więcej czasu wsz
|
|
 |
Często doceniamy ludzi po ich stracie, niekoniecznie śmierci ale po rozstaniu się z nimi, dochodzimy do wniosku że byli wartościowi, że gdybyśmy mieli więcej czasu wszystko potoczyłoby się inaczej. Dlatego powinniśmy walczyć o swoje, o to w co wierzymy i nie bać się, że coś nam nie wyjdzie, że się nie uda. Trzeba mieć siłę i brnąc w to w co się wierzy. A jeśli się nie uda, nie załamywać się, tylko być z siebie dumnym, że nie poddaliśmy się na starcie tylko walczyliśmy.
|
|
 |
- Czy ty także czasem myślisz o tych sekundach, które nigdy nie powrócą, straconych minutach, godzinach i dniach, o dacie, która nigdy więcej się nie powtórzy, że nic nigdy nie dzieje się dwa razy, a przynajmniej nie tak samo? - spytałam mojego przyjaciela.
- To się nazywa czas... - odpowiedział.
- Czy ty także czasem myślisz, że los wyznacza nam co nam się zdarzy i nie ma na to kompletnie żadnej rady, po prostu musimy się z tym pogodzić?
- To się nazywa życie... - odpowiedział.
- Czy czasem ci się wydaje, że moglibyśmy urodzić się kimś innym i nigdy się nie poznać?
- A to, że się spotkaliśmy to jest szczęście... - uśmiechnął się.
|
|
 |
Siedząc na ławce, patrzyła na świeżo usypaną górę liści, które spadły z pobliskiej lipy. Wiatr przedzierał się przez jej grube poncho, sprawiając, że miała dreszcze. Zbliżała się zima, oddając ciepłe dni zapomnieniu. Słońce wciąż podejmowało nieudolne próby nagrzania powietrza, jednak z każdym dniem jakby zaczynało brakować mu siły, chowało się za horyzontem coraz szybciej. Ludzie uciekali do swoich domów, kryjąc się w ciepłych czterech ścianach z kubkami wypełnionymi po brzegi jaśminowymi herbatami.
Nigdy nie lubiła parkowych ławek. Były za niskie i zbyt niewygodne. A jednak kochała parki i nuty melancholii, które odkrywała w mijających ją ludziach. Czasami najdrobniejszy szczegół potrafił przywołać przed jej oczy wspomnienia, choćby kolor szalika czy wypowiedziane na głos słowo. Z wiekiem jej umysł stał się ogniskiem retrospekcji, w którym wszystko potrafiło wzniecić ogień.
Przeszłość wracała do niej wraz z gorzkimi nauczkami. Świadomością popełnionych błędów i zmarnowanych szans.
|
|
 |
Jesteśmy wolni. Możemy robić co chcemy i kiedy chcemy. Tak bardzo wolni, a tak zależni od drugiej osoby. Tracąc umiejętność funkcjonowania samemu. Tracąc szczęście i dobro, bo nie umiemy zdobywać go samemu. Wszyscy w koło ranią, krzyczą, kłócą się, wręcz zabijają. Boimy się okazywać uczucia? Boimy czy nie chcemy? Idziemy ulicą, ile fałszu na twarzach, wszystko udawane. Wszystko. Boimy się zobaczyć w sobie uczucia. Strach jest jedynym powodem. Strach przed bólem...
|
|
 |
Wiesz pomimo tego, co mi zrobiłeś, nadal jestem w stanie zrobić dla Ciebie wszystko!
Bo tak bardzo Cię kocham, Skurwysynie! Czy ja rzeczywiście tak o Tobie myślę? Jasne, że NIE. Powinnam, ale nie. Wszyscy mieli rację...
|
|
 |
To jest koniec Ciebie, koniec mnie. Koniec nas. Od teraz żyjemy osobno. Nie ma już nas. A może wcale nie było? W każdym bądź razie nie będzie nas już nigdy.
|
|
 |
I tak oto zakończył się taniec - taniec miłości- tango. Tango dwójki kochających się ludzi.
Wiesz, jak to jest... kiedy tracisz swoją duszę, swoje serce? Ja wiem. Wiem, bo straciłam jego..
|
|
 |
Człowiek musi udawać szczęśliwego, bo gdy jest przybity na około niego zgromadza się grono fałszywych znajomych cieszących się z jego nieszczęścia. Jednak, gdy jest szczęśliwy, zostają tylko Ci, którzy potrafią dzielić się z nim smutkiem jak i szczęściem. Ziarnko zazdrości jakie się w nas znajduje jest cholernie dużym ziarnkiem.
|
|
 |
Chciałabym wykrzyczeć Ci głośno w twarz tych kilka ważnych słów. Znów poczuć ten stan gdy uśmiechałam się tylko gdy Cie widziałam, żyć wyłącznie dla Ciebie. Czuć niepewność każdego Twojego spojrzenia. Oddychać i z trudem łapać powietrze gdy mnie całujesz. Trzymać Cię za ręke i wiedzieć, że mam Cie na właśność. Teraz tylko wspomnienia, które powracają. Dlaczego tak szybko przyspiesza mi tętno kiedy Cie spotykam? Przechodząc obok cicho Cię przeklinam, w sercu zaś... Tak mało czasu jeszcze mineło, tak mało dni. Próbuje leczyć każdym nowym spotkaniem stare rany. To takie dziecinne proste,a wieczorem powracasz . Przecież tak bardzo nienawidze Cie za to jaki jesteś , jak mnie raniłeś.
Chcę zapomnieć..
|
|
 |
Gdybym miała wybierać między piekłem a niebem, wybrałabym niekończącą się piekielną otchłań, dlaczego? to proste, dla takich wariatów jak ja to jedyne miejsce, wbrew pozorom czułabym się tam jak w rodzinnym domu tylko w lepszej i bardziej nikczemnej wersji.
|
|
 |
Patrzyła w jego piękne oczy i wiedziała, że ten moment zapamięta do końca swojego życia. Nie sądziła jednak, że będzie to smutne wspomnienie. W ciągu jednej minuty sprawił, że jej świat legł w gruzach. W ciągu tej minuty powiedział jej, że ma raka i prawdopodobnie nie przeżyje nawet roku. Co miała powiedzieć w takiej chwili? Widziała łzy płynące z jego zielonych oczu i nie mogła zrozumieć, że za kilka miesięcy nie będzie już na nią nimi patrzył.
- Gdy mój stan pogorszy się do takiego stopnia, że nie będę już mógł na siebie patrzeć, będziemy musieli się rozstać. Kocham Cię najmocniej na świecie i chciałbym, żebyś zapamiętała mnie, a nie chorobę, która zżera mnie od środka.
- Ale... skąd będę wiedziała, że to już? Że my już nigdy... - Urwała.
- Będziesz wiedzieć. Wtedy powyrzucaj wszystko co będzie Ci mnie przypominało i żyj tak jakbym był kiedyś i tylko na chwilę. Jedyną pamiątką po mnie będą Twoje wspomnienia.
|
|
 |
W tych czasach niebo jest rajem, nadzieją, popatrz w górę. Ocean pełen krwi. Spływają do niego moje słone łzy. Płoną czerwonością, łączą się z krwią. Ona krąży, krąży wokół, a mi wiruje w głowie. Patrzę za siebie - łapie mnie lęk. Ktoś za mną stoi. Zwyczajnie się boję, cały drżę. Tu jest raj, bo tu jest raj. Śmierć jako życie w oceanie czerwonych, bezuczuciowych łez. Góry się walą, widzę białą lawinę, spływają nieszczęścia, wszystko co świat dał. Wpływa do oceanu, w Wiśle już 50% wody, stopionego śniegu. Czarne kruki latają nad samotnym drzewem, Na gałęziach wisi lina, gruba lina, zwykłe otarcie i gwarantowana śmierć. Nie patrzę na nią, nie myślę o tym.
Nie miało być tak, nie miałem tak żyć, ale żyję. Krzyk kamieni spadających na martwą trawę, zgrzytanie czarnoziemów.
Tu żyjemy,
tu umieramy.
Z nimi żyjemy,
z nimi umieramy...
|
|
|
|