tylko przy nim zapominała o swoimi najdziwniejszym sekrecie, największym problemie, nieskończonym obłędzie. przy nim czuła się w końcu spokojna o jutro. spokojna o siebie. o życie . i o śmierć.
z każdym kolejnym buchem, zaciągnięciem, wdechem, wydechem, czuła, że zanika . że umyka jest coś ulotnego. czy ważnego.? tego jeszcze nie wie, lecz obawia się do kąt to wszystko ją zaprowadzi.
Umarłam.. Nie dosłownie oczywiście, bo to fizycznie niemożliwe. ale emocjonalnie. Z każdą chwilą posiadam coraz mniej pozytywnych uniesień, szczerych uśmiechów.. Brak zaangażowania w cokolwiek. Liczenie tylko na ślepy los. Pustka . Cisza. Koniec. A może dopiero smutny początek.?