|
cariad.moblo.pl
w Twoich oczach jest coś co należy do mnie net
|
|
|
w Twoich oczach jest coś, co należy do mnie | net
|
|
|
czekałam, każdego wieczoru czekałam na Ciebie tak samo, jak dziś. siedząc i dłubiąc sobie nożem w sercu lub ewentualnie nadgarstku, piłam gorzką kawę, albo zieloną herbatę, rozkoszując się jej smakiem i czując, jak powoli drętwieją mi palce, z bólu, z żalu, jak upadam, gnieciona ciężarem psychiki, a ciało mi drży, wołając bezradnie o jedzenie, o sen, o trochę ciepła. tęsknota zabija, długo, boleśnie, bez podstępów, bez uśpienia świadomości. morduje powoli, byś ty doskonale zdawał sobie sprawę, co się dzieje i musiał na to wszystko patrzyć, nie mogąc ominąć żadnego z oddechów śmierci, które wciąż czujesz na karku.
|
|
|
pogaszę wszystkie światła, powyłączam z prądu głośniki. chcę wiedzieć tylko ciemność i nic nie słyszeć, chcę znaleźć się mentalnie w moim sercu. gdzie jest tak zimno, głucho, mroczno.
|
|
|
jestem tutaj i wiem, co czujesz przytulając mnie mocno, zamykasz oczy. ja też nie chcę wiedzieć, co będzie dalej, za dziesięć lat, za rok, za miesiąc, jutro. nie muszę. łapię każdy uśmiech, każde spojrzenie, oddech. chcę zostać na zawsze, niczego nie muszę już szukać, na nic czekać i wiem, że czujesz dokładnie to samo.
|
|
|
nieświadomy wzrok i głuchy uśmiech, nie wiem, kim jest, to obce odbicie w lustrze.
|
|
|
ślady rozlanego wina, krok za krokiem, tak nieostrożnie je niosłam. tracę czasem równowagę, chwieję się, potykam. lecz staram się mimo wszystko iść, jak na razie, wciąż naprzód. wstawać i walczyć, dopóki mam siły, dopóki mam ochotę, dopóki mogę. któregoś dnia tego wszystkiego zabraknie. tak łatwo mnie z równowagi wyprowadzić.
upadnę, nie podniosę się, nie wstanę. koniec.
|
|
|
co ty sobie myślisz!? że jesteś szczęśliwa? nie ma szczęścia, są złudzenia, ogarnij się w końcu i pogódź z prawdą. jesteś głupia. zniknij szmato, zamknij się, zostaw mnie w spokoju, rozbij tą ostatnią butelkę i rzuć o ścianę kieliszkiem. nie poniżaj mnie, nie przeklinaj, skończ! dość tego, nie masz prawa wtrącać się do mojego świata, przestań ryczeć, albo rycz, jesteś beznadziejna. podnieś się z podłogi, zagryź wargę, zaciśnij pięści, nie mów, że boli i odejdź! już! nienawidzę cię! - krzyczę do tej zdziry w lustrze.
|
|
|
może. jak ja nienawidzę tego słowa. jest takie jakieś obślizgłe, bolesne, niepewne. wijące się jak wąż, fałszywe, zdradliwe, dzielące ludzi na pesymistów i pieprzonych optymistów. wolę już "chyba" chyba sugeruje, chyba tak, bądź chyba nie. i jest o wiele bardziej do zniesienia, jeśli nie będziemy mieć oczekiwań, to chyba nie przyniesie też rozczarowania. może... morze jest długie, głębokie i szerokie. łatwo można się w nim zgubić, zresztą, jak życie. morze doskonale obrazuje życie, z ciemnymi kleksami, niewidocznymi z prostej perspektywy, tylko z lotu ptaka. a czego ja szukam w swoim morzu? nadziei, wiary, miłości, szczęścia? chyba się zagalopowałam...
|
|
|
kochać, to tylko pierwszy, najprostszy etap, podstawa. później trzeba nauczyć się być z tą drugą osobą, być dla niej.
|
|
|
Nie wiedzieli jeszcze o tym, że każdy z nich ma już dokądś bilet. | maniax3
|
|
|
nie wiem, którego Go wolę. tego poważnego, z sms, czy mojego, zwykłego, patrzącego głęboko w oczy, tak, jak nigdy nikt inny. tego uśmiechniętego, czy analizującego każdą naszą chwilę. skupionego, czy zagubionego gdzieś w plątaninie własnych myśli. nie wiem, za którym tak naprawdę tęsknię, każdej nocy, każdego dnia, o każdej porze. którego tak bardzo potrzebuję. czego, Jego dotyku, zapachu, głosu, spojrzenia. albo po prostu obecności, wyczuwanej przez przyśpieszone tętno serca. wolę, gdy mnie całuje, czy gdy słucha, albo kiedy kocha mnie przez szklaną szybę, oddzielony czymś więcej, niż odległością i skrywający w sobie całą zawartość własnych uczuć do mnie. chyba kocham po prostu Jego, w każdej części, calu i za to, że jest.
|
|
|
|