 |
My mamy siebie , szarość tutaj zamieniam na piękno
Wiążę z Tobą codzienność
|
|
 |
Przeszywam Cię wzrokiem
Rozbieram Cię wzrokiem
Pójdę gdzie tylko zechcesz , tylko pokaż mi drogę
Niech inni patrzą z boku łapczywie na nasze szczęście
Poznałem Ciebie
Jestem z Tobą
Nareszcie
|
|
 |
Kilka razy czułem jak grunt leci z pod nóg
Niestabilny puls, w klatce zaczęło kuć
Skórcz ścisnął mi brzuch, był moment prawdy
Gdybym wtedy się nie zbudził duchowo mógłbym być martwy
Widziałem ludzi którzy stracili tożsamość
Rodzinę, własne ja wyszli i wrócili rano
|
|
 |
Dołożyłbym troski, nie starczyłoby słowo "wybacz"
Zabił miłość i przyjaźń, wiódł życie samotne
Palił most za mostem, wiedząc że się nie cofnę
Widział tylko pieniądze, a ideały sprzedał
nie nie jest mi wszystko jedno jaki finał mnie czeka
|
|
 |
Widziałem upadek czułem jak budzi nienawiść
Spotkałem miłość tak silną że może zabić
Znałem przyjaciół którzy potrafili ranić
Wykorzystując to że ktoś ufał im bez granic
Byli tumani którzy zgubili swą pasje
Zdawało im się że ich sukces przyjdzie łatwiej
Znałem gangsterów którzy trzęśli tym miastem
Za dużo hałasu, wpadli we własną pułapkę
Spotkałem matkę na pogrzebie jej syna
Zabrał go w aucie alkohol i kokaina
Zarobiłem tu już 100tysięcy na wałku
Dzisiaj mam w kiermanie 100złoty do czwartku
Zawiódł mnie brat już, a ratował kolega
Poznałem sukces i jak niewiele trzeba
żeby przy wódce wylądować tam gdzie bieda,
jest tak ogromna że kurwa żyć się nie da
|
|
 |
Wchodząc na taflę, czuje wyraźnie, lód pod moimi nogami nie pęknie, tylko zamarznie
nie ważne, że nagle chciałeś widzieć mnie na dnie, rzeczywistość jak bagnet wbija Ci się w wyobraźnie,
Tamte tanie przyjaźnie, przepadły nie mam Ci za złe, dalej siedź w złotej klatce niech w około ktoś klaszcze,
wszystko jasne, wiem na co patrze, wziąłem poprawkę, dawniej bym nie odpuścił, byłaby krew na posadzce,
też bywałem nieskromny, za to zawsze przytomny i nie z tych co za życia sobie budują pomnik
u szczytu formy, wolny, od tych co poszli mącić, ludziom tej kategorii dzisiaj mówię spokojnie.
|
|
 |
będą poddani ocenie ich zdanie tu nic nie zmienia, uwierz to jedyne takie uczucie innego nie ma
czułem to wcześniej gdy sądny dzień nadejdzie, będę żałował że odchodzę i cieszył się że nareszcie.
|
|
 |
uwierz mi w jutrzejsze lepsze dni, chciałeś mi zaszkodzić? nie mam tego za złe, idź
|
|
 |
powiedz kto nas opetal ze samo destruktywni kalkulujemy milosc i zawodzimy bliznich
poraza nas obraz cietych tetnic w telewizji a na zywo jest nam obojetny widok ludzkiej krzywdy
|
|
 |
droga na szczyt jest dluga spadasz szybko i z hukiem
przypadek , glupota czy jedno i drugie
dlug wobec diabla chlod czuc na rekach
nasze zycie po smierci jesli wogole jest tak
|
|
 |
i dobrze że nie wiesz co u mnie bo pękło by Ci serce
|
|
 |
Dziś znowu sztucznie zmniejszam wielkość źrenic, bo nie chcę patrzeć na świat, którego nie zdołam zmienić
|
|
|
|