 |
ansomia.moblo.pl
jestem jaka jestem . nie pije nie pale nie lubię różowego ale ubóstwiam czarny wole nosić spodnie i bluzy z kapturami niż spódniczki i bluzeczki z dekoltami . nie od
|
|
 |
jestem jaka jestem . nie pije, nie pale, nie lubię różowego, ale ubóstwiam czarny, wole nosić spodnie i bluzy z kapturami, niż spódniczki i bluzeczki z dekoltami . nie odpowiada ? przykro mi .
|
|
 |
on od tego ucieka, ona musi to przetrwać .
|
|
 |
nie mów, że chciałabyś jebnąć uczuciami o ścianę, bo próbowałam, a to gówno odbiło się i jebnęło mnie z podwójną siłą .
|
|
 |
ciężki charakter przy tobie może odpocząć .
|
|
 |
gdybyś mnie naprawdę mocno kochał, to byś mnie kurwa nie zostawił .
|
|
 |
nie wiem co ty brałeś, ale jeśli uważasz, że ten plastik to ideał na żonę - to ja się poświęcę i ci podsunę swojego dilera .
|
|
 |
chociaż mówię wszystkim dookoła, że nic z tego nie będzie, to mój PIN w telefonie to nadal twoja data urodzin .
|
|
 |
nie podskakuj, bo moja mafia cie rozjebie .
|
|
 |
szkoła ? to tutaj poznaję prawdziwych przyjaciół . to tutaj jem jedną bułkę na spółkę z dziewczynami . to tutaj wypiję półlitrową fantę na jednej z przerw i zapije to kubusiem . to tutaj rodzą się pierwsze plotki, kłótnie, problemy . szkoła - narzekasz, ale bez niej by nie było tego wszystkiego .
|
|
 |
był moją religią, poza tym łączyły nas dwa światy .
|
|
 |
przepraszam za moje wybuchy . przepraszam za moje zawieszenia . za mój smutek trwający prawie ciągle . za to, że snuję się wszędzie jak swój cień . przepraszam za to, że nie umiem już się uśmiechać . że na twój widok mam się ochotę na ciebie rzucić jak mała dziewczynka i jak w tych wszystkich romansidłach powiedzieć ci, że nie potrafię bez ciebie żyć . zacząć całować jak opętana . przepraszam, że już nie daję rady . za moje poszarpane do cieniutkich nitek nerwy . za te łzy .
|
|
 |
oplotła zaszklonym spojrzeniem jego smutne oczy, przygryzione wargi i ściśnięte dłonie w pięści, później znów wróciła do jego oczu . jego przygarbione ramiona nagle się wyprostowały, zrobił krok w przód i zatrzymał się, później powtórzył krok, aż w końcu jego bliskość nie pozwalała jej oddychać . stali tak przez moment, potrącani przez ludzi na ulicy, aż w końcu wszystko zaczęło przybierać zupełnie inny bieg . deszcz moczył jej ciało, a walczące z chmurami słońce rozświetlało jego twarz . przytulił ją, ujął kruchą buzię w dłonie, a na koniec odszedł . jakby nic, nigdy między nimi nie istniało . wśród kropel deszczu słyszała jeszcze ostatni szept . coś na kształt "kocham" .
|
|
|
|