Jako dzieci boimy się ciemności. Potworów, które czają się gdzieś pod łóżkiem, w szafie, w korytarzu. Jako trzy, cztero, a nawet sześcioletni malec wymyślałam sobie takie potwory. Bardzo chciałam, żeby były w tej ciemności. Wolałam, żeby czaiło się tam jakieś zło, ktoś kto będzie chciał mnie zabić, zjeść, udusić, albo nawet lekarz ze strzykawką, niż nikt. Świadomość, że nikogo w tej ciemności nie ma, była gorsza. Może to tego właśnie się obawiałam. Że w ciemności jest nic. Słowo, które mnie przeraża. Lubię chaos, lubię coś, wolę zło, niż nic. To samo mam z emocjami. Wolę swoją nienawiść niż obojętność. Nienawidząc siebie, miałabym względem siebie jakieś emocje,w jakiś sposób byłabym sobie potrzebna. A jestem obojętna. Na wszystko, nawet na siebie. Wmawiam sobie naprzemiennie, że jest plus, potem że jest minus. Cieszę się z czegoś po to, aby za chwilę się z tego samego smuci...
|