To chyba nie zazdrość. To coś dużo gorszego, coś, co funduje znacznie dłuższą i boleśniejszą śmierć. To cholerne przeświadczenie, że ktoś wkrada się do Twojej bajki i wyrzuca Cię za drzwi. Zasiada w Twoim fotelu, pali Twoje fajki, pije kawę z Twojego, kurwa mać, ulubionego kubka! Realizuje z Nim Wasze plany, spełnia Wasze marzenia i wskakuje na Twoje miejsce na kursie jazdy na desce, które On obiecał Ci już dawno. A Ty stoisz za dźwiękoszczelną szybą i widzisz jak przeżywa Twoje życie za Ciebie. Możesz tylko patrzeć. Nie jesteś wtedy 'bulletproof' i gówno prawda, że stanowisz sama ze sobą zajebistą całości. Jeszcze przez chwilę uderzasz pięściami w okno, ale zaraz pokruszysz się i znikniesz.
|