po ulicy krąży pech spuszczony z łańcucha
jak szczute zwierzę wpadasz w sidła, muka
jesteś topielcem niesionym nurtem rzeki
gdy zakładają ci na ręce bransoletki
chciałbyś móc światu w twarz dmuchnąć ten puder
ale chociaż jesteś ciałem to już nieobecny duchem
ulica patrzy, czujesz wzrok, który cię śledzi
nie kołysz łodzią na której siedzisz.
|