I po prostu wyszłam na dwór.
Nawet się nie ubierałam.
Śnieg padał.
Rozpłakałam się.
Ale...tak naprawdę.
Nie czułam nic.
A smutku, ani radości.
Nawet zimna nie czułam.
Usiadłam na ławce.
I patrzyłam.
Jak delikatne płatki śnieu,
cicho opadają na nagą ziemię.
I płakałam,
łzy płynęły mi po policzkach,
zostawiając mokre i zimne ślady.
|