Siedzę na parapecie ze słoikiem miodu i słodziutką łyżeczką w buzi..
Podziwiam duże płatki śniegu lecące z nieba.. i śmieję się z pary, która wygłupia się na śniegu.
I tak sobie marzę.. że też tak chcę, i pragnę lepić z Tobą bałwana, obrzucać się śnieżkami..
Odruchowo więc sięgam po telefon, wystukuję Twój nr..
Ale zaraz, zaraz! Przecież ten chłopak za oknem to On! No oczywiście, że tak!
Jak mogłam nie poznać.. Przecież znam każdy Jego gest, każdy ruch, każde spojrzenie na pamięć!
Telefon spadł na podłogę.. potłukł się słoik z miodem.. za oknem rozpętała się zawierucha śnieżna..
|