Odsunął się ode mnie na kilkanaście centymetrów, żeby móc mi się przyjrzeć. Nie miał zamiaru spojrzeć mi w oczy.. Bał się, bał się tej pieprzonej prawdy. Trzymałam go mocno za ramie, nie chciałam, żeby odszedł bez żadnego słowa.. Spojrzałam mu głęboko w oczy, wyczytałam z nich odpowiedź, ale pomimo to musiałam mu zadać pytanie.. Po mym policzku potoczyła się kolejna łza. Drżącym głosem zapytałam. ‘Kochasz mnie?’. W duchu się modliłam aby powiedział ‘nie’, przecież to mój przyjaciel. Puściłam go, spojrzałam na jego zapłakane oczy i usłyszałam ‘tak’.. Odszedł i już go tego wieczoru nie zobaczyłam.. Stałam wryta, czułam się jak w filmie.. Patrząc jak odchodzi, doszło do mnie, że przez wiele lat raniłam w niewiedzy swojego przyjaciela.. Poszłam przed siebie.. A w głowie milion myśli na minutę.. ;(`
|