Ogrzewasz mnie ciepłem swoich dłoni, kiedy za oknem -4*C, całujesz na dzień dobry, na dobranoc, uśmiechasz się, kiedy głęboko spoglądam Ci w oczy. Tuląc, co jakiś czas nazywasz mnie roztrzepańcem, złośnikiem. Nie przeszkadza Ci, że czasem mówie od rzeczy, akceptujesz również to, że sypiam w skarpetkach. Cierpliwie otulasz mnie spokojem, w chwilach, kiedy mam ochote wybuchnąć, najczęściej z zazdrości. Wciąż powtarzasz, że będzie dobrze, że dam radę, gdy coś mi nie idzie. Pozwalasz mi oddychać i dawno temu dałeś mi przepustkę do najpiękniejszego szczęścia jakie może istnieć. Najdroższy.
|