postanowiłam dzisiaj, że wystarczy już tego użalania się nad sobą, że wystarczy tych przepłakanych chwil, tego ciągłego smęcenia o nim i o tym dlaczego to właśnie z nią jest, dlaczego nie utrzymujemy już tak dobrego kontaktu. koniec, koniec, koniec. definitywny koniec. wiem, że nie uda mi się to tak całkowicie i od razu, ale po trochu, po trochu i w końcu będzie dobrze. bo przecież już było dobrze, i nagle znowu ŁUP, i się zepsuło. nienawidzę tych moich huśtawek nastrojów, nienawidzę tego naprawdę, ale nie umiem ich kontrolować. ;/
|