Dzielę ludzi, którym się nie kłaniam, na cztery grupy. Są tacy, którym się nie kłaniam, by się nie skompromitować. To jest najprostszy przypadek. Są też tacy, którym się nie kłaniam, żeby ich nie kompromitować. To wymaga już pewnej uwagi. Są tacy, którym się nie kłaniam, by sobie nie szkodzić. Z tym jeszcze większy kłopot. I wreszcie są tacy, którym się nie kłaniam, by sobie u mnie nie szkodzić. Tutaj należy szczególnie uważać. Posiadam jednak już pewną rutynę i w sposobie, w jaki się kłaniam, potrafię tak wyrazić każdy z tych niuansów, że wobec nikogo nie jestem niesprawiedliwy
|