Szczęście nieśmiało zapukało do drzwi mojego serca. Pozwoliłam, żeby weszło - pod Jego postacią.
Najpierw- powoli, uchylił drzwi, postawił ostrożnie stopę, na nierównym gruncie mojej duszy.
Później, już pewniej, wszedł, zamknął za sobą drzwi - na tyle mocno, by się zatrzasnęły na wieki.
I usiadł na ławce, na tej samej, na której wyryłam wszystkie moje uczucia.
Nieświadomy, że z tego miejsca nie ma powrotu.
|