Kiedyś ją nawlekali. Prowadzili nitkę wzdłuż kręgosłupa, owijali między miednicą i tworzyli gorset wokół żeber.
Igłę wkładali nosem, wyciągali pępkiem i robili kokardę, a jakże dumni byli ze swego dzieła!
A teraz wcale nie jest niezrównoważona, wcale nie jest szalona, po prostu kocha bicie dzwonów i pogrzeby, żonkile i nasturcje, wrzucane do grobu, zapach świeżo skopanej ziemi i plamkę uciekającego światła, ku górze lub ku dołowi.
Wystukuje palcami, bicie serca, czasem ono zamiera, gdy zbyt mocno ściśnie palce, gdy zbyt mocno wciśnie nóż,
a przecież chciała kroić tylko chleb, tylko chleb.
|