Poradzę sobie bez złudnego, choć przyjemnego, nie powiem, wsparcia twoich ramion, i bez tych tzw. chwil, które tak czy tak gówno były warte w szerokim kontekście. Jeśli o mnie jeszcze kiedykolwiek pomyślisz, to wiedz, że nic nie stało się mi.
Będę zazwyczaj silna. Zwykle poradzę sobie jak się patrzy. Nie przejmuj się więc ponad miarę tym moim utrapionym sercem.
Wiemy oboje aż nazbyt, że stanę znów na nogi. Jakoś mi się to wszystko od nowa ułoży. I nawet będę ci wdzięczna za lekcję. O ile nie obejrzysz się teraz.
Nie powiem, fajnie byłoby móc wykrzyczeć, że wciąż cię kocham, i wiele innych rzeczy, jakie trzymam pod mostkiem, i w papierach. Chciałabym umieć prosić, żebyś nie rzucał mnie, itd.
Z jakiegoś powodu więcej we mnie smaku niż tęsknoty. Podrzućmy sobie zatem, ukochany mój, kilka lektur nad tę zgrabną przepaść, nad którą, jak chciałaby poetka, będziemy jeść ciastka rozłożeni w trawie
|