On przychodzi i odchodzi po kryjomu,
Kiedy wraca- milczę. Nie mówię nic nikomu,
By nie uciekł, niczym synogarlica spłoszona,
Gdy świat cały widzi, że istnieje tylko ona.
Tak kochać tajemnie nie można przecież długo.
W oczach skrywany szept odczytywać nauką,
Że romantycznie miłość skrywana umiera.
A zaciśniętą z bólu powiekę łza słona rozdziera.
Za słowem i dotykiem czułym – tęsknota
I na przebudzenie z koszmaru - ciągła ochota,
Nie pozwala zapomnieć, syczy niby żmija.
Lecz łzy oczyszczają, a ból z czasem przemija.
|