Odejście od niej to była konieczność,nie wybór.Nie podjąłem tej decyzji zrywając się łóżka czy kończąc dziesiąte z kolei piwo,nie wymyśliłem tego gasząc papierosa.Przebywałem z nią tak długo,że częściej odczuwałem o trzy godziny więcej od dwudziestu czterech,widziałem ból w jej oczach kiedy przychodziłem z imprezy,nieprzytomny i błagałem by przenocowała mnie na jedną noc,potem wychodziłem nim się obudziła,nie całowałem jej na pożegnanie,a w nocy nie obejmowałem jej ciała mimo,że w nie jednym budziło pożądanie,a oddane było tylko mi,nie brałem prysznicu,bo nie chciałem by wdychała zaraz po otworzeniu powiek zapachu,który uwielbiała przyznając się do tego kiedy tylko przy niej byłem.Raniłem ją swoim egoizmem i agresją,ale mimo wszystko kochała mnie nawet za wybuchy i kaleczenie jej uczuć,nie narzekała,choć często płakała nagrywając się na sekretarkę,w czasie kiedy ja zaćpany odsypiałem zarwaną noc.Odszedłem by dać jej wolność,której samowolnie nie wybrałaby nigdy.
|