siedzieliśmy przy ognisku, nad jeziorem . noc zapowiadała się ciekawie - najlepsza ekipa, namioty, alkohol . w tle słychać było reggae i rap . było nas całkiem sporo, bo około 30 osób . siedziałam, wtulona w niego, paląc papierosa . patrząc raz na niego, raz na resztę . zauważyłam, że gapi się na inną, siedzącą na przeciwko . ona na niego też . kiedy się jej przyjrzałam, uznałam, że naprawdę jest ładna . i nie powiem, stałam się zazdrosna . odsunęłam się od niego, biorąc do ręki butelkę wódki, wciąż patrząc na ich dwoje, pijąc to kolejny łyk . - idę, zaraz wracam - uśmiechnął się, po czym wstał i poszedł w stronę lasu . kiedy zauważyłam, że przymierzała się do wstania, w celu pójścia za nim, podeszłam do niej, popychając ją na trawę . - on jest mój, szmato - i usiadłam na trawie, koło kumpla, prosząc go, by po niego poszedł i przyprowadził z powrotem . wiedziałam, że tam na nią czekał . był skurwysynem, ale ogromnie go kochałam .
|