- strzelaj. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. łzy nawilżały mi własne, moje ręce drżały, ale nie pozwoliłam emocjom kierować moim ciałem, nie chciałam pokazać mu osobistej skruchy i strachu. - no! naciskaj na spust! tchórz! - krzyknęłam, mając nadzieję, że wreszcie strzeli i zakończy moje rozdwojenie jaźni, niepoprawność uczuć, moje codzienne katusze, związane z nieodwzajemnioną miłością do jego osoby. patrzył na mnie smutno, trzymając niepewnie broń w ręce. - strzel.. - powiedziałam ostatkiem sił. niespodziewanie upuścił broń, z hukiem uderzyła o ziemię. popchnął mnie na ścianę i pocałował mocno, nie chciał puścić. nie opierałam się, pragnęłam tego. - kobiety..- szepnął, odsuwając się minimalnie. - nie znacie się na broni.. - plastikowa - odpowiedziałam pewna siebie i przytuliłam go. / tonatyle {takie tam, natchnienie miałam xD}
|