` wiedziałam, że ma problemy. Po paru miesiącach od naszego rozstania napisał do mnie, że musimy się spotkać. W sumie wiedziałam jaką ma sytuacje w domu bo u niego nigdy nie było spoko, a ostatnio to już wyjątkowo zjebanie. Dlatego więc przyszłam tam gdzie wcześniej się umówiliśmy. Czekałam na niego patrząc na miasto z cholernie wielkiej wysokości. Podszedł od tyłu, wtulając swoją twarz w kaptur mojej kurtki. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze do płuc. Palił - od razu poczułam. Ale nie dziwie mu się. Odwrócił mnie do siebie i nie mówiąc nic, podniósł moją brodę ku górze i pocałował. Takim pocałunkiem jak kiedyś. Kończąc, wtulił się we mnie i szeptem wyznał krótkie "tęskniłem." Już wtedy doskonale wiedziałam, że i tak za kilka dni zostawi mnie pod jakimś durnym pretekstem kłótni, ale cholernie kochałam go bez powodu. Może dlatego po prostu nie potrafiłam mu domówić, tym samym skazując się na tygodnie samotnego cierpienia. / abstractiions.
|