Z całej siły złapał mnie i próbował płynąć. Wiedziałam że nie da rady, choć głęboko mocno w niego wierzyłam. Zmęczona i słaba wyszeptałam zachrypniętym głosem: puść mnie, kochanie ratuj tylko siebie. Miałam wrażenie że poleciała mu z oka łza. Zabolało mnie to. Powiedział, że wolałby zginąć ze mną lub za mnie, a nigdy nie zostawi mnie samej. Płynął. miałam wrażenie że moje słowa by mnie zostawił jeszcze bardziej go dopingowały. wierzyłam w niego. Ale wiedziałam że z chwilą słabł. Coraz mniej mnie dociskał do siebie. Głowa coraz częściej zanurzała mi się w wodzie. Płakałam, ale nie widział tego, płynął. W tym momencie gdy już prawie w ogóle mnie nie trzymał, nadjechało pogotowie wodne. Uratowali nas. Dlatego nie dziw się, że w te wakacje bałam się wejść do morza, no sorry. / lubietwojzapach
|