Nie oszczędzacie mi nigdy upokorzeń,ponieważ zawsze stawiam sobie poprzeczki,jak wy uważacie, zbyt wysoko.To nie ja zawiodłam siebie,a wy mnie.Nigdy nie miałam takiej wiary w sobie,nigdy nie starałam się nawet ufać,że mogłabym się uśmiechać naprawdę,dlatego pragnęłam,abyście wy dawali mi ten uśmiech.A teraz?Nie potrzebuję już mieć na sobie waszych spojrzeń,kiedy robię coś,co może umożliwić mi dojście do celu,a co nie zgadza się z waszym myśleniem.Ja mam swój rozum.Dzięki niemu jeszcze tu jestem.Ciężko jest we mnie wierzyć tak? Nie nadaję się do życia,nie umiem żyć? Tak myślicie.A kto przetrwał miliony burz w swoim życiu?Kto wydostał się spod największego ciężaru.Widzę te wszystkie momenty, przed oczami przewijają się wszystkie złości,żale,smutki, wątpliwości,wszystkie koszmary, które zepchnęły mnie na samo dno. A jednak wciąż jestem tu, na ziemi,na równi z wami.Mogę patrzeć wam w oczy i nie koniecznie unikać 'dobrych' rad, mogę słuchać, ale nie koniecznie słyszeć. / i.need.you
|