Uwielbiam takie dni jak wczorajszy. To coś wspaniałego, że nie muszę sprzątać pokoju przed twoim przybyciem. Spoglądasz na ten słodki rozgardiasz w pełnej okazałości. Widzisz mnie w szarych legginsach, rozciągniętej męskiej białej koszulce, i błękitnych kapciach i nie wybuchasz śmiechem... Nie muszę kryć niedoskonałości pod warstwą pudru, korygować swoich rzęs czarnym tuszem, pociągać warg błyszczykiem w kolorze nude. Nawet moje niewyprostowane włosy spięte na czubku glowy w byle jakiego koczka, pospinane wieloma wskuwkami Ci nie przeszkadzają... Nie muszę udawać osoby, którą nie jestem. Ale w końcu od czego są przyjaciele, czyż nie? Oni widzą więcej aniżeli powinni. Ich wzrok przenika Cię jak promienie rentgenowskie. Skanuje zawartość twojej duszy. I mimo to chcą zostać przy Tobie, nie uciekają.
|