Cz. II: Wyjmuję karteczkę spośród całego tego chłamu, który wprost wylewa się z szuflady komody. Boże, ileż to czasu! Pismo takie jak teraz: silne, proste, no, może trochę bardziej zaokrąglone. Zalewa mnie fala czegoś... trudnego do opisania, ale co można by określić jako 'czułość' - miesza się z metalicznym posmakiem wątroby, oczyszczającej organizm z kawy i nikotyny. Karteczka i kwiaty wtedy nie wywarły na mnie takiego wrażenia jak teraz wspomnienie tego uczucia pełni i dobrego samopoczucia tamtego ranka. Miałam wtedy złudzenia, miałam marzenia i miałam satysfakcję: czułam się kochana i pełna miłości.
|