Wyszłam z psem w leginsach, adidasach i grubej, ciepłej kurtce. Puściłam psa wolno, a sama dreptałam z jednej nogi na druga, by mi zimno nie było. 'Cześć, jak palec?' Usłyszałam i serce zabiło mi szybciej. 'No siema. No daje radę.' Powiedziałam, ściskając zdrową dłoń w pięść. Od razu przyleciał mój pies, który zawsze lubił Ciebie. Zacząłeś się z nim bawić, wpychając go w śnieg. Po chwili sam wylądowałeś na śniegu, uśmiechnęłam się. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo potrzebowałam tego uśmiechu spowodowanego Twoją osobą. Siedząc chwilę na tym śniegu, wyjąłeś z kieszeni list i dałeś mi go. 'Miałem nadzieję, że Cię w końcu zobaczę, od paru dni noszę go przy sobie. No dobra, to cześć.' Wchodząc do domu, usiadłam na swojej kanapie. Otworzyłam. 'Tęsknię, kocham, potrzebuję, pragnę, umieram. Za Tobą, Cię, Twojego dotyku, Twoich słów, bez Ciebie.' Schowałam to na dnie szafy, myśląc, czy dobrze robię, uznając, że nic się nie stało.
|