Pamiętam, jak wchodząc do szkoły, pierwszą twarzą jaką widziała, to był mój kumpel. Jak na każdej przerwie odwalał jakąś bekę. Jak wysłał kolegę do mnie, żeby załatwił mu mój numer. Jak nosił mnie na rękach całe przerwy. Jak uśmiechał się od ucha do ucha, gdy mnie widział. Jak martwił się o mnie, gdy przychodziłam zapłakana. Jak się zdziwił, gdy zapaliłam przy nim pierwszą fajkę. Jak dzwonił codziennie wieczorem, by móc zasnąć. Jak płakał mi, gdy jego dziewczyna zmarła. Jak był przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Jak był zawsze, kiedy tego chciałam. On na mnie też mógł liczyć. Broniłam go przed sądem, nauczycielami, czy dyrekcją szkoły. Brałam winę na siebie, gdy go o coś oskarżali. Przechowywałam jego fajki, gdy chcieli nam przeszukać plecaki. Trzymałam to, co mi mówił dla siebie, bo on szanował swoją prywatność, nikomu tego nie mówiłam, nawet jego dziewczynie, czy najlepszemu kumplowi. Tęsknię za nim. Muszę kurwa czekać parę lat, bo jakiś konfident wsadził go do ośrodka na długi czas.
|