nie mogę oddychać.
jakoś tak, poprostu.
nie mogę i już.
tak jakbym właśnie opuszczała ten świat.
teoretycznie już nic nie trzyma mnie przy życiu.
ale gdzieś jednak jest ktoś, kto sprawnie steruje moim tętnem, sercem i umysłem.
tak, dokładnie tak. jak gdyby sterował.
umiejętnie sterował.
nie wiem gdzie był błąd, ale zjadl mnie.
tak jak nowotwór, który wyniszcza organizm od środka.
gdzieś w system wdarł się mały błąd, maleńka usterka.
zniszczyła mnie, pozostawiając jedynie nic nieznaczącą cząsteczkę
|| face2face
|