Po co mówię coś, jeśli zrobić tego nawet nie umiem? Po co budować czyjąś psychikę i nastawiając ją pozytywnie do życia, skoro sama ledwo radzę sobie ze swoim życiem? Po co cieszę się czyimś szczęściem, skoro ono do mnie nie przyjdzie? Po co mam się uśmiechać, nie mając do tego żadnego powodu? Po co na siłę udawać szczęśliwą? Po co bez końca wierzyć, że przyjdzie pozytywna zmiana? Po co wmawiać sobie te wszystkie brednie i mimo to robić na przekór sobie? No po co?!
|