Ganiała go po całym domu, a jego udawane przerażenie wywoływało u niej napady nieopanowanego śmiechu. W końcu, to on zaczął biec za nią, wrzeszcząc. Przystając w kącie pokoju, objął ją w biodrach, mówiąc: - Musisz ponieść konsekwencje. Masz za swoje - i, zmniejszając odległość ich ciał od siebie, czule ją pocałował. – Chyba nieźle nabroiłam, czy to aby na pewno wystarczająca kara? – zapytała niewinnie, próbując ukryć uśmiech. – Racja - odpowiedział, po czym zamknął jej usta serią namiętnych pocałunków.
|