Obudziłam się rano odbierając telefon od ukochanego, rozejrzałam się po pokoju i doszło do mnie że Mikołaj ominął mój dom szerokim łukiem, poczułam się jak małe zranione dziecko które najzwyczajniej w świecie nie dostało cukierka. Zaczęłam się żalić do słuchawki , śmiał się że już nie jestem małą dziewczynką, a ja właśnie w tym momencie chciałam nią być. Szczerze, trapiło mnie to przez cały dzień, zero słodkości. Zniósł moje lamenty podczas naszego spotkania, tego samego dnia gdy widzieliśmy się po raz drugi, mogłam liczyć na Mateuszowi słodkości, może do Mikołaja mu daleko nie ma brody ani siwych włosów, czerwonej czapki, ani stada raniferów, ale uszczęśliwił mnie znowu, jakby codziennie nosił ze sobą wieli wór prezentów.
|