Była godzina 21.47, gdy wyszła z domu. Szła powoli ulicą, musiała wszytko przemyśleć. Wyrzuciła peta w śnieg, otarła łzy i włożyła ręce do kieszeni. Stanęła na środku ulicy... Podniosła głowę do góry... Patrzyła w niebo... Kontem oka zauważyła postać, opuściła głowę. Stał obok niej mężczyzna w obdartych ubraniach z zarośniętą twarzą... Patrzyła mu w oczy, a on zalany łzami podał jej kawałek kartonu... Przeczytała szeptem " Welcome to hell ". Chciała popatrzeć na niego ale już go nie było...
|