Nadszedł taki czas w jej życiu, kiedy zwątpiła w dobro tego świata. Było jej źle i nie chciało jej się żyć. Każdego dnia wpadała do coraz większego dołu. Nie było żadnej ręki, która by ją wyciągnęła. A nawet jeśli, to w chwili, gdy już miała ją złapać, rozmywała się w powietrzu, tak jakby nigdy jej nie było. I ciągle tkwiła w tym coraz większym dole. Zwątpiła w siebie, w swoje możliwości, nic nie miało sensu. Znów zamknęła się w świecie marzeń. Wiele osób nie mogło zrozumieć dlaczego tak mało mówi i zamyślona delikatnie uśmiecha się do siebie. Zaczęli dogadywać i śmiać się. Więc na zewnątrz pokazała uśmiech, lecz był to uśmiech bez wyrazu, ale wystarczający, by zamknąć im usta. Jednak nadal w środku była wypalona. Pogrążała się w coraz większych ciemnościach, nie chciało jej się już utrzymywać tego sztucznego uśmiechu i odsunęła się od ludzi. Chciała być sama. cz1
|